Zjawisko tzw. shutdownu rządu federalnego w Stanach Zjednoczonych jest jednym z tych politycznych fenomenów, które Europejczycy obserwują z mieszanką zdziwienia i niedowierzania. W Europie trudno sobie wyobrazić sytuację, w której z powodu braku porozumienia polityków dotyczącego budżetu, całe instytucje państwowe przestają funkcjonować, a setki tysięcy urzędników wysyłane są na bezpłatne urlopy. W amerykańskim systemie jest to jednak powtarzający się element politycznego krajobrazu – efekt specyficznej konstrukcji tamtejszej demokracji i filozofii rządzenia.
Rywalizacja władz i jej konsekwencje
Europie, zwłaszcza w państwach Unii Europejskiej, funkcjonuje zupełnie inne podejście do państwa i jego instytucji. Nawet w krajach o silnych konfliktach politycznych jak Polska, Francja czy Włochy aparat administracyjny działa niezależnie od chwilowych sporów budżetowych. Wynika to z europejskiej tradycji postrzegania państwa jako bytu ciągłego, stojącego ponad partyjnymi podziałami. W USA natomiast dominuje podejście oparte na rywalizacji instytucji i wzajemnym „równoważeniu się władz” (checks and balances), co w praktyce oznacza, że Kongres i prezydent mogą nawzajem blokować swoje działania – nawet kosztem paraliżu całego państwa.
Europejczycy często nie dostrzegają, że shutdown nie jest w amerykańskim społeczeństwie wyłącznie dowodem chaosu, lecz również przejawem fundamentalnego przekonania o ograniczonej roli rządu. Dla wielu obywateli USA, szczególnie tych związanych z ruchem konserwatywnym czy libertariańskim, przerwa w działaniu administracji federalnej nie jest tragedią, lecz wręcz dowodem na to, że państwo nie powinno mieć zbyt dużej władzy. W Europie, gdzie tradycja państwa opiekuńczego, biurokracji i regulacji jest znacznie silniejsza, taka wizja wydaje się niemal absurdalna. Tutaj brak funkcjonowania instytucji publicznych utożsamia się z zagrożeniem dla obywateli i porządku społecznego.
Ameryka a Europa
Różnica wynika także z kulturowych korzeni obu kontynentów. Amerykański system zrodził się z rewolucji przeciw centralnej władzy i z silnego przekonania, że państwo jest sługą obywateli, a nie odwrotnie. Europejski model zwłaszcza w jego kontynentalnej wersji czerpie z tradycji administracji cesarskich i monarchicznych, które postrzegały państwo jako gwaranta ładu. W efekcie, kiedy w USA dochodzi do shutdownu, przeciętny Europejczyk widzi w tym nieodpowiedzialność i brak dojrzałości klasy politycznej, podczas gdy dla Amerykanina to często logiczny rezultat demokratycznego sporu i konieczności negocjacji między władzami.
W Europie natomiast brak uchwalenia budżetu wiąże się z zupełnie innymi konsekwencjami. W większości państw członkowskich Unii Europejskiej oznacza to poważny kryzys polityczny, często prowadzący do dymisji rządu lub rozwiązania parlamentu. Budżet jest bowiem postrzegany jako kluczowy element politycznej odpowiedzialności i zaufania między władzą wykonawczą a ustawodawczą. W krajach takich jak Niemcy czy Polska nieprzyjęcie ustawy budżetowej w terminie mogłoby oznaczać nawet konieczność przedterminowych wyborów. Dlatego europejskie rządy, niezależnie od wewnętrznych sporów, zazwyczaj dążą do kompromisu w tej kwestii właśnie po to, by uniknąć paraliżu instytucji i zachować ciągłość państwa.
Amerykański chaos czy demokracja?
Szczególnie skandaliczne jest jednak to, że do shutdownu często dochodzi w momentach, gdy państwo boryka się z poważnymi problemami społecznymi i gospodarczymi. W tym roku zwraca uwagę sytuacja, w której wiele instytucji nie funkcjonuje, tysiące pracowników federalnych nie otrzymuje wynagrodzeń, a mimo to Prezydent Donald Trump z lekkością wydają setki milionów dolarów sponsorowanych pieniędzy na wystawne wydarzenia, w tym 300 milionów dolarów na budowę prywatnej sali bankietowej. To kontrast, który dla europejskiej opinii publicznej jest szczególnie trudny do zrozumienia i budzi oburzenie. W naszych realiach, w czasie kryzysu budżetowego, oczekiwałoby się od polityków umiaru i solidarności. W USA natomiast polityka często przypomina widowisko, w którym logika publicznej odpowiedzialności ustępuje miejsca rywalizacji wizerunkowej.
Dlatego właśnie my-Europejczycy, nie potrafimy w pełni pojąć sedna amerykańskiego shutdownu. Postrzegamy państwo jako fundament wspólnoty, nie zaś jako tymczasowy kontrakt między grupami interesów. Dla nas demokracja oznacza przede wszystkim ciągłość i stabilność instytucji, dla Amerykanów ograniczanie ich władzy i podkreślanie wolności jednostki. To dwa różne światy polityczne, które mimo wspólnych wartości jak wolność i prawo różnią się zasadniczo w rozumieniu, czym jest państwo i jaka powinna być jego rola. I dopóki tego kulturowego kontekstu nie zrozumiemy shutdown pozostanie dla nas symbolem chaosu, choć dla wielu Amerykanów jest po prostu częścią ich demokracji.

