Dlaczego Chinom tak zależy na Tajwanie? To pytanie od lat powraca w analizach polityki międzynarodowej. Dla Pekinu zjednoczenie wyspy z kontynentem jest nie tylko kwestią geostrategii, lecz także historii, ideologii i gospodarki. W 2025 roku napięcia w Cieśninie Tajwańskiej są większe niż kiedykolwiek, a przyszłość tej 23-milionowej demokracji może przesądzić o kształcie globalnego porządku.
Geostrategia – wyspa na pierwszej linii frontu
Tajwan leży w samym sercu tzw. pierwszego łańcucha wysp otaczających Chiny od wschodu. Kontrola nad wyspą umożliwiłaby Pekinowi swobodny dostęp do Pacyfiku i Oceanu Indyjskiego, a także osłabiła amerykańską zdolność do projekcji siły w regionie.
Cieśnina Tajwańska to jeden z najważniejszych szlaków żeglugowych świata – przechodzi przez nią większość transportu morskiego do Japonii i Korei Południowej, kluczowych sojuszników USA. Przejęcie Tajwanu dałoby Chinom strategiczną „dźwignię” nad tymi państwami oraz nad globalnymi łańcuchami dostaw.
Nieprzypadkowo więc USA regularnie wysyłają swoje okręty w ramach operacji „wolności żeglugi”, a od wizyty Nancy Pelosi w 2022 r. wizyty amerykańskich polityków na wyspie stały się symbolem wsparcia dla jej bezpieczeństwa. Pekin odpowiada zaś manewrami wojskowymi i coraz częstszymi naruszeniami przestrzeni powietrznej Tajwanu.
Historia i ideologia – kwestia prestiżu
Dla przewodniczącego Xi Jinpinga „odzyskanie” Tajwanu to najważniejszy cel polityczny. W chińskiej narracji państwowej wyspa jest symbolem niedokończonego procesu jednoczenia kraju i zarazem bolesnym przypomnieniem „wieku upokorzeń”, gdy część chińskich terytoriów znalazła się pod obcą kontrolą.
Brak sukcesu w tej sprawie mógłby osłabić autorytet Komunistycznej Partii Chin w oczach społeczeństwa, które już zmaga się z kryzysem gospodarczym i demograficznym. Właśnie dlatego Tajwan stał się kluczowym elementem budowania legitymacji władzy Xi i fundamentem „chińskiego snu” o odrodzeniu narodowym.
Gospodarka i technologia – chipy ważniejsze niż ropa
Tajwan jest dziś światowym liderem w produkcji półprzewodników – ponad 60% globalnej podaży zaawansowanych chipów pochodzi z jednej firmy, TSMC. To sprawia, że wyspa jest „silikonowym sercem” współczesnej gospodarki.
Pekin wie, że kontrola nad tajwańskim przemysłem półprzewodników dałaby mu potężną przewagę w rywalizacji technologicznej z USA. Z kolei Waszyngton, świadomy tej zależności, przyjął ustawę CHIPS Act i inwestuje miliardy w przeniesienie produkcji chipów do własnych fabryk.
Mimo napięć, gospodarki Chin i Tajwanu pozostają silnie powiązane. Chiny (razem z Hongkongiem) odpowiadają za ponad 40% tajwańskiego eksportu, głównie elektroniki. Ten paradoks – ogromna współzależność gospodarcza i jednocześnie rywalizacja polityczna – czyni scenariusz pełnej inwazji wyjątkowo ryzykownym.
Polityka i wojna hybrydowa
Chińska presja wobec Tajwanu przybiera wiele form: blokowanie jego uczestnictwa w organizacjach międzynarodowych, cyberataki, kampanie dezinformacyjne czy ograniczanie turystyki i handlu. To element szerszej strategii wojny hybrydowej – stopniowego osłabiania odporności wyspy, bez przekraczania progu otwartej wojny.
Militarna inwazja pozostaje opcją ostateczną. Choć Chiny wydają ponad 20 razy więcej na armię niż Tajwan, ryzyko niepowodzenia – podobne do porażek Rosji w Ukrainie – mogłoby zdestabilizować sam reżim w Pekinie. Dlatego scenariusz blokady morskiej, zajęcia okolicznych wysepek czy narzucania kosztownych kontroli transportu wydaje się bardziej prawdopodobny niż pełnoskalowe lądowanie.
Tożsamość i społeczeństwo
Największą przeszkodą dla Pekinu okazują się jednak sami Tajwańczycy. Według badań ponad 65% mieszkańców wyspy identyfikuje się dziś wyłącznie jako Tajwańczycy, a nie Chińczycy. Sukces gospodarczy, stabilność i demokracja wzmacniają poczucie odrębności narodowej, co czyni perspektywę pokojowego zjednoczenia coraz mniej realną.
Tajwan jako test globalnego ładu
Rywalizacja o Tajwan to nie tylko konflikt regionalny, lecz także element większej gry o kształt porządku światowego. Dla USA utrzymanie niezależności Tajpej jest dowodem wiarygodności ich sojuszy w Indo-Pacyfiku. Dla Chin – kluczem do przełamania amerykańskiej dominacji i realizacji ambicji mocarstwowych.
Czy dojdzie do inwazji? Eksperci są podzieleni. Większość wskazuje, że Chiny do 2049 r., czyli na stulecie powstania ChRL, będą dążyć do „zjednoczenia” za wszelką cenę. Niewykluczone jednak, że Pekin zamiast otwartej wojny wybierze długotrwałą grę nacisku – blokady, cyberataki i izolację dyplomatyczną.
Jedno jest pewne: los Tajwanu pozostanie testem równowagi sił w XXI wieku, a jego geostrategiczne znaczenie sprawia, że wyspa jest jednym z najważniejszych punktów zapalnych współczesnego świata.

